W spotkaniach z nowymi ludźmi, miejscami, zjawiskami, od zawsze szalenie ważne dla mnie jest pierwsze wrażenie towarzyszące poznaniu, wywierane zarówno przez jego przedmiot, jak i wszystkie towarzyszące temu okoliczności. W mojej pamięci pierwsze wrażenie po przyjeździe do Łagowa w roku 1993 było zdominowane przez owe „okoliczności”, o czym zdecydowała wyjątkowość miejsca w jakim się znalazłem, wywołujące poczucie swoistego genius loci Łagowa i jego okolic.
Nie miałem wcześniej pojęcia, że jest w Polsce takie miejsce, w którym przyroda i człowiek potrafili stworzyć coś tak urokliwego, harmonijnego i – to dla mnie szczególnie ważne – wyabstrahowanego od symbolicznej „reszty świata”. Można powiedzieć, że w takich okolicznościach festiwal filmowy jest skazany na sukces i w pewnym sensie tak jest. Banalne, acz prawdziwe stwierdzenie, że o sukcesie tego typu wydarzeń decydują ludzie, prowadzi mnie w tym wypadku do kwestii – dlaczego wśród twórców i gości festiwalu w Łagowie było zawsze tak dużo postaci wyjątkowych? I w tym wypadku skłaniam się do wywołania wspomnianego wcześniej genius loci Łagowa, powodującego tak częste i charakterystyczne dla tej imprezy powroty, czy wręcz stałe, regularne pobyty dużej grupy gości, których Łagów wabi jak piękny, różnobarwny kwiat. W efekcie, w tym cudownym miejscu pojawiali się (i z pewnością nadal będą się pojawiali) cudowni ludzie. A genius loci Łagowa powoduje, że zawiązywane tutaj relację mają szansę na zupełnie inny charakter, niż te zapoczątkowane na innych imprezach czy przy okazjach zawodowo-towarzyskich.
W czasie już ponad 25-letniej mojej historii na festiwalu w Łagowie – w trakcie której nie było mnie tam może dwa, trzy razy – mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że każdy festiwal był trochę inny: były wyjazdy bogate filmowo, były wypoczynkowe, zdarzały się bardzo pracowite, atrakcyjne dla kibiców piłkarskich, emocjonujące, zimne (to o pogodzie), sportowe itd., itd. Ale prawie każdy festiwal to niespodzianka: bardzo często programowa, ale równie często także towarzyska czy „filmowa inaczej”.
Bardzo ważnym elementem budującym taki właśnie wizerunek festiwalu jest jego stabilność. Długa i bogata historia imprezy organizowanej na podobnych założeniach programowych i organizacyjnych zbudowała zaufanie wśród gości, sponsorów i mieszkańców miasta i jego okolic. A w największym stopniu na owo zaufanie zapracował „ojciec-dyrektor” festiwalu Andrzej Kawala. Przez wszystkie te lata, w których przygotowywał i realizował festiwal był jego prawdziwą ostoją, niczym skała, o którą rozbijały się niezliczone problemy związane z imprezą. Zawsze emanował spokojem i profesjonalizmem, który dawał gościom poczucie bezpieczeństwa i komfortu – budujących opisaną wyżej atmosferę imprezy.
Przed rozpoczęciem kolejnego 50-lecia festiwalu chciałbym życzyć jego organizatorom utrzymania wysokiego poziomu artystycznego imprezy, ciągłego zwiększania liczby jej fanów oraz wychowania nowego pokolenia realizatorów festiwalu, którzy z powodzeniem przejmą odpowiedzialność za podtrzymanie pięknej tradycji i historii imprezy. Sobie życzę, żebym jak najdłużej mógł być tego świadkiem…
Andrzej Goleniewski – Sieć Kin Studyjnych i Lokalnych